Przyznaję zupełnie szczerze, świadom, jednakże ogromnego znaczenia biografistyki sportowej, iż gatunek ten nie zawsze celnie oddaje istotę sportu. Wybrzmi to pewnie dziwnie, bo niby jak bardziej spektakularnie o nim opowiadać, jak efektywniej go propagować, promować, doceniać, hołubić i adorować. Wysiłki biografów w naturalny sposób personifikujących sport pozbawione są jednak pewnej głębi, szerszych jego kontekstów i znaczeń. Przypominają raczej galerie sław lub – jednostronne – stąpają niemal wyłącznie po wierzchołkach gór lodowych.
Pojmowanie istoty sportu wynikać raczej powinno z egzegezy biografii „ludzi sportu”. Nikt bodaj nie zdefiniował tego pojęcia, ale wielu nieco podskórnie domyśla się, że rozległość treści (bogactwo postaw, cała paleta możliwych aktywności i wreszcie stojących za nimi wartości) mieszczących się w naturze tego specyficznego środowiska/gatunku gwarantuje nie tyle obiektywne, co raczej pełne spojrzenie na istotę sportu. O ile bezstronności nie po drodze z pasją i zauroczeniem, to masa różnorodnych doświadczeń, funkcji, ról, wiedzy i umiejętności skumulowanych w jestestwach „ludzi sportu” w największym stopniu stanowi o ich niekwestionowanym znaczeniu jako rudymentarnych, niezastąpionych źródeł do badań nad dziejami i naturą sportu świadectw. Innymi słowy, sport niejedno ma imię, a każdą z jego odsłon niemal organoleptycznie rozpoznali ludzie tacy jako choćby Mirosław Sznajder.
To nieco niezręcznie użyte „choćby” sugerować może, że postaci Jemu podobnych bez liku, a jego osoba to tylko jeden z wielu kazusów szerszego zjawiska. Nic bardziej mylnego, bo jeśli za kryterium definiowania tej grupy ludzi dodać bezinteresowność i bezkompromisowość w obronie określonych standardów, to „ludzie sportu” jawić się zaczynają jako swego rodzaju elita. Nie o wszystkich zatem, którzy, w różnej skali i formie w jakiś sposób zetknęli się ze sportem, wypada mówić z rozwagą korzystając z miana „człowiek sportu”…
Łatwo przekonywać, że Mirosław Sznajder z naddatkiem spełnia wyśrubowane kryteria operowania wspomnianym terminem. Dla sportu (czy tylko kraśnickiego?) uczynił w ciągu ponad 40 lat dorosłego życia zapewne więcej niż niejeden triumfator, medalista, mistrz czy rekordzista. U początku tej aktywności zetknął się z siatkówką, co skutkowało pozornie nieracjonalnym zauroczeniem tą dyscypliną. Wszak w „Stali” Kraśnik grał na poziomie III ligi, a więcej sukcesów odnosił jako jej trener i niestrudzony promotor. Nie zmienia to jednak faktu, że bezpośrednio w sporcie zaistniał przynajmniej w trzech rolach – zawodnika, trenera i sędziego. Tą drogą bagaż Jego sportowych doświadczeń uległ zmultiplikowaniu, choć w kreowaniu „człowieka sportu” nie wymiar „matematyczny” zdawał się odgrywać rolę prymarną. Tę najważniejszą przydawać zapewne należy cechom kształtowanym przez sport, bezpośrednie w nim uczestnictwo, które najszybciej, najlepiej, najpełniej i najtrwalej kształtuje takie wartości i postawy takie jak: samodyscyplina, odwaga, systematyczność, odpowiedzialność, sumienność, poczucie sprawiedliwości, altruizm, empatia, komunikatywność, obowiązkowość, pomysłowość, pracowitość, samodzielność, decyzyjność, zaradność, szczerość, wiarygodność, wielkoduszność i wyrozumiałość. Jakże łatwo dostrzec, że cechy te wydają się mocno pożądane również poza sportem. Sznajder korzystał z nich jako członek Tymczasowego Komitetu Założycielskiego Niezależnego Zrzeszenia Studentów w Akademii Rolniczej w Lublinie w 1980 (studiował na Wydziale Zootechnicznym), w roli nauczyciela wychowania fizycznego i nie obawiającego się jakichkolwiek wyzwań biznesmena. Zapewne chęć bycia pierwszym sprawiała, że już w rodzinnym Kraśniku u progu nowej rzeczywistości w roku 1993 otworzył pierwszą salę bilardową. Poniekąd była to kolejna w sporcie, obfitująca w nowe doświadczenia forma aktywności. O dalszych losach Pana Mirosława (szerzej patrz: https://turystykaizdrowie.wordpress.com/informacje/), zdaje się, zdecydowała jego wyniesiona ze sportu agonistyczna natura. Jakże podobna do sportu jest polityka, nawet jeśli myśleć o niej w kategoriach lokalnych – ponad innymi analogiami i symetrią przede wszystkim opierają się na rywalizacji… W czerwcu 1994 r. został radnym miasta Kraśnik, a od roku 2002 sprawdzał się już nie tylko w tej roli, ale też m.in. jako wiceprzewodniczący rady. Kolejne doświadczenie w tej pełnej rywalizacji i walki/ubiegania się/dążenia do określonego celu aktywności przyniosła funkcja asystenta posła Jarosława Stawiarskiego (l. 2007-2010). Dość rzec, że M. Sznajder przygotował wówczas blisko 100 złożonych przez kraśnickiego parlamentarzystę interpelacji. Nie o rekord tu jednak chodziło, a o potrzeby kraju i małej ojczyzny.
Te ostatnie zaważyły na tym, że niespożyta energia Sznajdera znalazła ujście w nie tyle nowej, co raczej odkrytej, korzeniami zatopionej w sporcie, niezwykłej pasji społecznego, mocno zaangażowanego dziennikarstwa. Zrazu walczył (granicząca z uporem waleczność to Jego cecha dominująca!) i dociekał prawdy jako wydawca pierwszej, niezależnej gazety lokalnej na Lubelszczyźnie, „Nowin Kraśnickich” (1995-2003), potem czynił to w roli redaktora zakładki „Z kart historii Kraśnika” na prowadzonej przez Urząd Miasta w Kraśniku stronie WWW. Kontynuował tę misję (od 2013 r.) w roli narzędzia wykorzystując własne dziennikarskie pióro i łamy lokalnego „Życia Kraśnika”. Chwalebnie sprostał wymaganiom nowoczesnej komunikacji jako autor licznych artykułów o dziejach miasta (i nie tylko) na portalu „Kraśnik – Nasze Miasto” (https://krasnik.naszemiasto.pl/tag/miroslaw-sznajder), w roli twórcy społecznikowskiego bloga „Życie w Kraśniku” (https://zyciekrasnika.wordpress.com/tag/miroslaw-sznajder/) oraz wydawca gazety internetowej Kraśnik dawniej i DZIŚ. Pisał też artykuły do „Regionalisty”, periodyku Kraśnickiego Towarzystwa Regionalnego oraz do czasopisma „Ziemia Urzędowska”. Niechże swego rodzaju przypisami do regionalistycznych aktywności Mirosława Sznajdera będą poniższe linki: https://krasnikfabryczny.wordpress.com/ ; https://ckip.wordpress.com/ ; https://powiatkrasnik.wordpress.com/; https://zozkrasnik.wordpress.com/blog/ ; https://krasnikradamiasta.wordpress.com/
Sprawne, roztropne i niezwykle potrzebne łączenie teraźniejszości z historią, pasji i pragmatyzmu, wrażliwości i aktywności widać również w licznych, często pierwszych w dziejach miasta monograficznych opracowaniach jego historii; miejscowej fabryki, oświaty, spółdzielni mieszkaniowej, wodociągów, służby zdrowia… Nie dziwi absolutnie fakt, że w roku 2001 Fabryczny Klub Sportowy „Stal” Kraśnik, z okazji jubileuszu 50-lecia powstania, wydał obszerną monografię klubu autorstwa M. Sznajdera (w jego pisarskich planach znajduje się też historia Ludowego Klubu Sportowego „Tęcza” Kraśnik, a pewnie i dzieje regionalnej siatkówki).
Z pasji, empatii i swoistego poczucia obowiązku wziął się unikalny w skraju kraju blog M. Sznajdera pt. „Kraśnik Miasto Sportu. Historia sportu w XX wieku” (https://krasnikfabryczny.home.blog/). Jeśli tę inicjatywę spointować stwierdzeniem, że na blog składa się grubo ponad 150 tematycznych wpisów, to będzie to drastyczne niedocenienie roli i znaczenia przedsięwzięcia. Sam jego Autor mówi wszak o nim (w prywatnej korespondencji): „Śmiem twierdzić, że żadne miasto w Polsce nie ma tak dokładnie opisanej historii sportu”. Postaram się znaleźć kilka obiektywnych i racjonalnych argumentów stojących za opinią, że „Kraśnik Miasto Sportu. Historia sportu w XX wieku” jest przynajmniej wielce solidnym „produktem” (trudno go jednak porównywać np. z miastami, które mają własne muzea sportu i bardziej liczne środowiska potencjalnie piszących o dziejach miejscowego sportu).
Oto o sporcie pisze człowiek doskonale znający jego naturę, był przecież Sznajder zawodnikiem, sędziował i z sukcesami trenował młodszych. Poznał znaczenie i wartość sportu poza nim, co nie oznacza bynajmniej tego, że charakterologicznie pozostanie „wiecznym sportowcem”. Wydaje mi się, że życiowa droga M. Sznajdera dała mu liczne okazje do rozpoznania roli i znaczenia sportu w funkcjonowaniu regionalnej społeczności. Służyły temu doskonale zarówno pasje dziennikarskie, jak i wiedza oraz doświadczenia zdobyte w działaniu lokalnego samorządu. M. Sznajder potrafi zatem znakomicie mieścić i wartościować sport w całej złożonej rzeczywistości historycznej miasta. Któż inny niż On lepiej znać może ten niezwykle istotny szeroki kontekst „dziania się sportu”, kto w „Życiu w rytmie fabrycznej syreny” (to tytuł bodaj najważniejszej książki Sznajdera) odnajdzie go szybciej i wyszpera drobne nawet ślady, usłyszy okrzyki kibiców i odgłosy świątecznego w dzień zawodów sportowych Kraśnika…
Opinie te nie są jedynie retorycznym zabiegiem. Jeśli bowiem myśleć o zwykle wątłym i miałkim zasobie źródeł do poznania sportu epoki międzywojnia lub okresu PRL, to do świadectw o tym lokalnym charakterze dotrzeć może tylko doświadczony dokumentalista, uparty śledczy (vide: dziennikarz) i wzięty regionalista (samorządowiec, historyk). Kto inny niż rozpoznany w swej pasji zbieracz i pasjonat byłby w stanie zebrać tyle relacji, dotrzeć do tylu unikatowych fotografii, sportowych artefaktów… Śmiem twierdzić, że wszelkich związanych w tym trudności oraz kłopotów nie byłby w stanie pokonać profesjonalny historyk.
I wreszcie kwestia niezwykle istotna – echo i odzew na sportowego bloga M. Sznajdera w postaci licznych, pełnych podziwu wpisów przekonujących jednoznacznie do autentycznej potrzeby kontynuowania dociekań M. Sznajdera. Wydaje mi się, że ich zwieńczeniem wcale nie było powstanie m. in. z inicjatywy Mirosława Sznajdera Alei Gwiazd Kraśnickiego Sportu (uroczyste jej otwarcie miało miejsce 24 września 2021 roku) i liczne zapowiedzi o jej stałym powiększaniu. Podobne formy honorowania mistrzów sportu nie są w Polsce niczym wyjątkowym (mają swoje Aleje stołeczna AWF, ale i …. Suwałki), a poza tym pokazują one sport dość jednostronnie, wyłącznie przez pryzmat zwycięzców. Tematyka blogu jest natomiast niezwykle bogata, złożona tak, jak skomplikowana jest natura samego sportu. Poza dyskusją pozostaje zatem konieczność rozwijania i wzbogacania blogowych wpisów.
Tymczasem, jak dowiaduję się z prywatnej korespondencji i rozmów z p. Mirosławem, istnienie bloga, a zwłaszcza plany wydawnicze autora stoją pod sporym znakiem zapytania. A przecież poza dyskusją znajduje się potrzeba publikacji gotowej już książki poświęconej historii LKS „Tęcza” Kraśnik (praca powstała z okazji 50. lecia tego zasłużonego klubu). Trudno pogodzić się z tym, aby niemal gotowa, nowa monografia „Stali” Kraśnik, wpleciona mocno w historię miasta, trafiła do szuflady! Każde z tych przedsięwzięć warte jest uwagi lokalnych władz, samorządu czy wreszcie innych potencjalnych sponsorów… Panu Mirosławowi udało się skutecznie wygrać wieloletnią walkę z ciężką chorobą i choćby z tego powodu nie może przegrać starcia z pewną obojętnością otoczenia, dla którego przecie uczynił tak wiele.
Jeśli tym skromnym artykułem apelować mogę o pomoc i wsparcie dla M. Sznajdera, to czynię to także z myślą o innych znakomitych regionalistach, elicie „ludzi sportu”, piewcach lokalnego sportu w Tomaszowie Lubelskim, Puławach, Chełmie, Zamościu, Lubartowie etc.
Dariusz Słapek
PS. Jeszcze raz w imieniu Lubelskiego Centrum Dokumentacji Historii Sportu przy Instytucie Historii UMCS w Lublinie ogromnie dziękuję p. Mirosławowi Sznajderowi za przekazanie kilkunastu rzadkich publikacji dotyczących dziejów regionalnego sportu do kącika książki sportowej znajdującego się w czytelni IH UMCS.