Trudno mienić się prawdziwym kibicem lubelskiego sportu ignorując kobiece rozgrywki w piłkę ręczną. Rozliczne sukcesy Naszych (w istocie coraz rzadziej rodzimej proweniencji wychowanek) zobowiązują, zwłaszcza, że ostatnimi laty kolejne, naznaczone sponsorskimi przydomkami emanacje Międzyszkolnego Klubu Sportowego, grają nieco w kratkę i mocnego wsparcia z wszelakich możliwych stron potrzebują coraz wyraźniej. Nie zmienia to faktu, że komentatorom sportowym Lubin przestał się już mylić z Lublinem, coraz bardziej historycznym (tzn. odległym w czasie) dominatorem żeńskiego handballu w Polsce. W istocie, centrum tej dyscypliny w kobiecym wydaniu przenosi się stopniowo do zachodniej części kraju, a Mekką najzdolniejszych szczypiornistek stopniowo przestaje być gród nad Bystrzycą.
Nieco rozkapryszonym dawnymi sukcesami kibicom lubelskim, w jakimś sensie przyzwyczajonym do złota, z pewnym trudem, – choć zupełnie niesłusznie – przychodzi akceptowanie nawet srebrnych medali Superligi (tak się oficjalnie nazywa system kobiecych rozgrywek). Nie inaczej było w tym roku – po sportowej walce MKS Lublin uznać musiał wyższość szczypiornistek z Lubina. 21 maja 2022 r. w miedziowej stolicy Polski na zakończenie sezonu 2021/2022 PGNiG Superligi Kobiet drużyna Zagłębia Lubin pokonała rywalki z KPR-u Gminy Kobierzyce. Pełen emocji mecz transmitowała TVP Sport, która sporo czasu oddała też mistrzyniom pokazując ich szczerą i ogromną radość ze zdobytego po raz drugi z rzędu trofeum.
O ile wielokrotne nazywanie piłkarek obu zespołów mianem „gladiatorek” mogłem, – jako historyk starożytności – ścierpieć, a nawet w pewnym sensie zrozumieć, to moja wrażliwość na ciągłe i pewnie też, dlatego pozbawione sensu łamanie reguł umiaru w drugiej części transmisji, raptem dała o sobie znać (siadłem, zatem i piszę!).
Oto w samym meczu było wiele walki i zaciętości, siły, potu i pewnie też krwi, co w jakimś stopniu usprawiedliwiało fakt, że rozentuzjazmowani komentatorzy (mniejsza o nazwiska, choć, co ciekawe były wśród nich kobiety!!!) przywoływali rzeczownik „gladiatorka, gladiatorki” odmieniając je w niemal wszystkich przypadkach. Zupełnie inaczej skala owej akceptacji/zrozumienia wyglądała wówczas, kiedy uśmiechnięte i szczęśliwe zawodniczki odbierały gratulacje i medale. Najlepsze w całych rozgrywkach otrzymały statuetki nazwane przez organizatora plebiscytu „Gladiatorami””.
Może ten fakt w jakiś sposób usprawiedliwia komentatorów telewizyjnych, (choć tak uprofilowany dziennikarz powinien znać w największym choćby zarysie historię „sportu antycznego”), ale doprawdy trudno zrozumieć motywy fundatora nagród, z założenia racjonalnie wydającego publiczne środki. Z pewnością nazwy nie zweryfikowano przez prostą refleksję historyczną – o czym za chwilę. Pojawiło się tu raczej mechaniczne przeniesienie ukutej znów przez dziennikarzy (lub oficjeli odpowiedzialnych za promocję dyscypliny) maniery nazywania polskich szczypiornistów mianem gladiatorów od czasu największych sukcesów reprezentacji prowadzonej przez Bogdana Wentę. Uczyniono tak, opierając się na pewnym stereotypie – gladiator był przede wszystkim symbolem siły, odwagi i poświęcenia.
Nie wolno jednak zapominać, że to tylko jedna strona medalu. Rzymianie mieli, bowiem do gladiatorów stosunek ambiwalentny – podziwiali ich (z powodów wskazanych wyżej), ale jednocześnie pogardzali nimi, bo zabijali, bo jako nieczyści uczestniczyli w walkach pogrzebowych, bo mieli do czynienia z krwią, bo epatowali tylko siłą fizyczną, bo byli niewolnikami, przestępcami, mordercami etc.. Już to nakazuje umiar w bezrefleksyjnym przywoływaniu nazwy gladiator!
W jeszcze bardziej drastycznym wymiarze ambiwalencja ta pojawia się w rzymskim stosunku do gladiatorek (łac. gladiatrix, gladiatrices). Pojawiały się one na arenach rzymskich w charakterze pewnej degradacji męskich pojedynków i związane były z przydaniem widowiskom jak najbardziej spektakularnego, wyjątkowego znaczenia. Wiązało się to także z wulgarną seksualnością, bo gladiatorki walczyły półnagie. Być może początek takich pojedynków wiązał się z Floraliami, świętami rzymskich prostytutek, w których to one same polowały na domowe zwierzęta. Dość powiedzieć, że gladtrices potępiało prawo rzymskie i to stanowione, i zwyczajowe.
Twórcy, organizatorzy Superligi i jej komentatorzy – miejcie, zatem umiar! Jeśli powodowani emocjami przywołujecie gladiatorów/gladiatorki rzymskie, trzeba to zgodzie w wiedzą historyczną skomentować.
Nie wiem, czy po lekturze tego prostego tekstu którakolwiek z nominowanych do tytułu „Gladiatorki sezonu” zawodniczka przyjęłaby to miano z wielką radością… Z drugiej strony nadużywanie pojęcia gladiator w odniesieniu do szczypiorniaka sprawić może, że przeciętny widz nabierze przekonania, że w starożytnym Rzymie gladiatorzy grali w … piłkę ręczną..
Dariusz Słapek