Latem 1969 roku, gdy człowiek stawiał pierwsze kroki na Księżycu, członkowie Lubelskiego Koła Klubu Wysokogórskiego zorganizowali wyprawę w liczące około 4000 m. n. p. m. góry północno-zachodniej Mongolii. Celem był dziewiczy masyw Charchiry – teren, gdzie nie operowały dotąd jeszcze żadne wyprawy. Na miejscu okazało się jednak, że polska ekipa musiała wspinać się w masywie Turgenu, który wcześniej obrali sobie za cel członkowie wypraw mongolsko-japońskiej i niemieckiej. Mimo tego sportowy bilans wyprawy lubelskiej były efektowny. Dokonano 23 wejść w tym co najmniej 8 wejść pierwszych oraz trzy wejścia nowymi drogami na szczyty wcześniej zdobyte.
W wyprawie, trwającej od 13 VIII do 3 IX 1969 r., wzięli udział: Marek Bojdecki, Zygmunt Ciesielski, Janusz Chromiński (lekarz), Zdzisław Jerzy Czarnecki (kierownik sportowy wyprawy), Alojzy Lech Gzella, Anna Krzywicka, Henryk Lenard, Stanisław Marcowski, Teresa Rubinowska, Zbigniew Stepek (kierownik wyprawy), Stefan Ziemnicki, Janusz Żarek. Wśród członków wyprawy byli studenci, pracownicy naukowi lubelskich uczelni, nauczyciele i dziennikarz.
Samochodem przewieziono około 2 ton sprzętu i żywności do Terespola. Stamtąd wyruszono pociągiem do Moskwy, gdzie zatrzymano się na trzy dni. Następnie koleją transsyberyjską wyprawa dotarła do stolicy Mongolii Ułan Bator. Wyjazd do Mongolii wypadał w roku XXV-lecia Polski Ludowej. Wyprawie nadano więc wymiar propagandowy. Jej uczestnicy gościli w polskiej ambasadzie w Ułan Bator w dniu Święta Odrodzenia Polski (22 lipca). Zawieźli też do Mongolii wystawę obrazującą dokonania pierwszego ćwierćwiecza PRL, a także brali udział w wielu spotkaniach z lokalnymi władzami i mieszkańcami. W Ułan Bator do składu wyprawy dołączyli dwaj Mongołowie – Ajusz Sed tłumacz (student polonistyki) i alpinista Najdan Garaw.
Następnym etapem była podróż w głąb Mongolii. Wyprawa pokonała 2 tys. kilometrów stepowych bezdroży ciężarówką. Na jej skrzyni podróżowali ludzi, bagaż wyprawy i czterystu litrowa beczka benzyny. Podróż przez mongolski step była też spotkaniem z ludnością koczowniczą. Uczestnikom wyprawy imponowała zwłaszcza intuicja mongolskich kierowców, ich doskonała orientacja w terenie. Polacy byli też zafascynowani tradycyjnej medycyny ludowej.
Kiedy dalsza podróż samochodem stała się niemożliwa uformowano karawanę złożoną z koni i wielbłądów. Po dwóch dniach podróży założono obóz. Stąd podejmowano wyjścia w góry lodowcowe o ciekawej, bogatej rzeźbie. Z braku stosownych map, uczestnicy wyprawy posługiwali się odręcznymi szkicami. Większość szczytów nie posiadała nazw, dlatego nazywano je umownie Matterhornem lub Śnieżną Górą. W czasie wspinaczki jeden z uczestników odpadł od ściany. Upadek skutecznie asekurował Zbigniew Stepek. Bardzo groźnie wyglądające zdarzenie skończyło się tylko lekkimi obrażeniami.
Literackim zapisem wyprawy jest reportaż Zbigniewa Stepka „Charchira”. Książkę w 1974 roku, już po śmierci autora w Himalajach Zachodnich, opublikowało Wydawnictwo Lubelskie. Tekstowi towarzyszą zdjęcia autorstwa dwóch uczestników ekspedycji – Jerzego Chromińskiego i Henryka Lenarda. Kapryśną narrację reportażu budowaną głównie przez dialogi dopełnia, dołączone do niej i utrzymane w tonie sprawozdawczym, Posłowie Zdzisława Jerzego Czarneckiego.
Wyjeżdżając z Lublina by poznawać egzotyczny azjatycki kraj członkowie wyprawy zabierali ze sobą wspomnienie swojego miasta. Lublin pozostawał dla nich wciąż ważnym odniesieniem. Zbigniew Stepek tak pisał o ukształtowaniu jednego ze zdobytych szczytów:
Dobrze nam tu. Czasem wierzchołek góry jest tak cholernie ostry, że ledwie mieszczą się dwa taternickie tyłki, i to jest radość stanąć na takiej igle – a nasza „Śnieżna Góra” ma czub jak Plac Wolności w Lublinie, może ciut mniejszy, i to jest też olbrzymia radość połazić po takim deptaku w chmurach”. (Zbigniew Stepek, „Charchira”. Lublin 1974, s. 152)
W czasie trwania wyprawy powstały nie tylko zdjęcia czarno-białe. W tekście „Charchiry” pojawiają się wzmianki o tym, że nakręcono podczas jej trwania także krótkie ujęcia filmowe.