Mój dziadek, Adam Michalewski urodził się we Lwowie 11 kwietnia 1916 roku w rodzinie obrońcy Lwowa Stanisława herbu Korczak i Klementyny z Jakubowskich.
Okres młodości spędził w mieście urodzenia i zawsze wspominał go jako najlepszy w swoim życiu. Już wtedy, jak większość jego lwowskich rówieśników, zainteresował się sportem. W zgodzie z ówczesnym trendem w wychowywaniu przez sport nie koncentrował się na jednej dyscyplinie. Trenował jednocześnie siatkówkę, koszykówkę i piłkę nożną w klubie Białe Orlęta (wedle relacji żony w Czarnych Lwów). Rozpoczął studia na Politechnice Lwowskiej. We wrześniu 1939 roku został zmobilizowany, ale po 17-ym września, po przystąpieniu ZSRR do wojny jego oddział został rozwiązany. Wrócił zatem do rodzinnego, ale już okupowanego kolejno przez dwóch wrogów miasta. Ojciec Adama Michalewskiego został wywieziony na Syberię i po pewnym czasie rodzina straciła z nim kontakt. Matka zginęła natomiast w hitlerowskim bombardowaniu Lwowa w 1941 roku. Kiedy tylko pojawiła się okazja, mój dziadek ponownie wstąpił w szeregi polskiej armii i razem z I Armią WP przeszedł cały szlak do Berlina. Po wojnie nadal służył w wojsku, z którym przybył do Lublina i osiadł w nim na stałe.
Od początku związał się z lubelskim sportem, który w trudach się odradzał w pierwszej powojennej stolicy Polski. 27 lipca 1945 roku na zebraniu organizacyjnym wydziału sędziowskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej został przyjęty w poczet jego członków razem z trzema innymi „debiutantami”, przybyszami spoza Lublina. To właśnie w mieszkaniu mojego dziadka na dawnej ulicy Wyszyńskiego 10/5 (obecnie Niecała) odradzały się struktury Okręgowego Związku Piłki Nożnej oraz Okręgowego Związku Bokserskiego. Był to skutek znanych wówczas w Lublinie problemów lokalowych, które dotykały również bardziej prestiżowych niż sportowe instytucji (np. także tworzonego wtedy UMCS). Dziadek sam zaprosił oba związki do siebie. Wspominał ten czas jako ciężki, gdyż nie tylko sport się odbudowywał w mieście i kraju. Wiele osób początkowo związanych ze sportem często porzucało go przechodząc na „inne odcinki społecznej pracy”.
Adam Michalewski wszedł do zarządu Związku Bokserskiego. Sędziował stale pojedynki pięściarskie i czynił to do końca lat pięćdziesiątych. Nie jest mi znany dokładny powód ograniczenia ilości meczów bokserskich w dossier dzidka, ale możliwe, że wpływ miał na to nieprzychylny stosunek żony do tego sportu walki. Związek jednak docenił działalność jednego z powojennych pionierów i w 1972 przyznał mu dyplom i Złotą Odznakę Sędziowską. Definitywny koniec sędziowania nastąpił na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.
Mecze piłkarskie mój dziadek sędziował począwszy od 1945 roku. Od Pana Józefa Witka, jak wspominał, otrzymał przedwojenny emblemat sędziowski. Był to dla niego gest symboliczny, nawiązujący do jego aktywności przez 1939 rokiem. Dziennikarze sportowi opisywali dziadka jako popularnego i zawsze eleganckiego sędziego. Odznaczał się swoim profesjonalizmem, bezstronnością i znajomością zasad. Gdy był czynnym działaczem, prowadził szkolenia zawodników i trenerów w zakresie znajomości przepisów gry. Jeszcze po zakończeniu kariery sędziowskiej był pytany przez swoich kolegów po fachu o nowe przepisy i ich interpretację. Chętnie służył radą młodszym kolegom. Umiał panować nad zawodnikami oraz widownią. Był popularyzatorem znajomości przepisów wśród widzów. Ceniono jego umiejętność zachowania zimnej krwi i przytomnej głowy na boisku. Zdarzyło się, że jedną z jego decyzji odnośnie pewnego meczu w Puławach omawiano szerzej na zebraniu ZPN jako sytuację przykładową.
W swoim dorobku Adam Michalewski mógł się poszczycić pokaźną liczbą 870 sędziowanych meczów, zwykle w roli sędziego głównego. Mój dziadek posiadał rzadkie wtedy uprawnienia sędziego międzynarodowego. Sędziował mecze z udziałem takich drużyn jak półfinaliści Pucharu Europy Djurgårdens IF Fotboll (mecz z Lublinianką w 1956 roku). Prowadził też spotkania Debreceni Törekvés – Stal Kraśnik (1956), Technik Zamość – ASK Vorwards Cottbus (1957) i inne. Jako najtrudniejszy mecz w swojej karierze wymieniał mecz Wisła Kraków – Górnik Zabrze w półfinale Pucharu Polski, wygrany przez drużynę Górnika. Od sędziowania odszedł w latach sześćdziesiątych. Było to umotywowane chęcią poświęcenia się rodzinie. W sezonie był często nieobecny w domu. Odtąd już tylko rzadko sędziował mecze boksu. Został uhonorowany srebrną i złotą odznaką oraz tytułem zasłużonego sędziego PZPN. Ufundował statuetkę, która stała się nagrodą przechodnią dla najlepszych arbitrów w okręgu. Wielką nagrodą za pracę na rzecz sportu była dla niego wizyta w rodzinnym Lwowie gdzie sędziował mecz Lwów-Lublin w 1956 roku.
Do opisanych sportów, w które zaangażowany był Adam Michalewski dołączyć jeszcze należy hokej na lodzie. Wojewódzki Okręgowy Związek Hokeja na Lodzie mianował go sędzią 1 lutego 1947 roku. Sędziował w butach z cholewami, gdyż łyżew z butami dramatycznie brakowało. 15 grudnia tegoż roku został komisarzem i pełnomocnikiem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie na Okręg Lubelski. Do jego zadań należało między innymi zapewnienie drużynom sprzętu sportowego, co -jak sam wspominał- nie było proste w powojennej rzeczywistości. Na Lubelszczyźnie było wtedy sześć zespołów hokejowych (dzisiaj zupełnie zapomnianych). Ponadto w zakres kompetencji dziadka wchodziły „sprawy sędziowskie, obsada miejscowych zawodów, szkolenie teoretyczne i praktyczne kandydatów na sędziów hokejowych, sprawy dotyczące Wydziału Gier i Dyscypliny i ogólna opieka nad klubami lubelskimi”. Sukcesem lubelskiego hokeja, który zapadł Adamowi Michalewskiemu w pamięć, było zwycięstwo AZS Lublin na zawodach akademickich w 1948 roku. Najlepszy wówczas hokeista lubelski Pan Janusz Cieśliński trafił później do kadry narodowej. Adam Michalewski przestał sędziować mecze hokejowe krótko po ślubie z moją babcią Krystyną Michalską dnia 7 grudnia 1950 roku. Spowodowała to kontuzja kostki, która uniemożliwiła mu jazdę na łyżwach. Tak skończyła się jego przygoda z hokejem, za którą otrzymał odznakę honorową.
Przez całe życie Adam Michalewski próbował godzić życie zawodowe (był poligrafem, organizatorem i kierownikiem kilku lubelskich drukarni), rodzinne, społeczne i sportowe. We wszystko, co robił wkładał całe serce. Został za to uhonorowany wieloma odznaczeniami państwowymi, wojskowymi i oczywiście, sportowymi (Honorowa Srebrna Odznaka Polskiego Związku Motorowego, złota Ludowych Zespołów Sportowych i Automobilklubu Polskiego. Aby utrzymywać kontakt ze sportem Adam Michalewski działał społecznie w Polskim Związku Motorowym oraz zasiadał w zarządzie Ludowego Klubu Jeździeckiego. Sportem interesował się dokąd umożliwiało mu to zdrowie, zwłaszcza słabnący wzrok i słuch. Chętnie posługiwał się swoimi zdolnościami introligatora. Ale przede wszystkim do końca życia pozostał wiernym Lwowiakiem oddanym rodzinie i wspominającym rodzinne miasto. Generalnie powiedzieć można, że to chęć zadbania o rodzinę sprawiła, że odszedł od czynnego uprawiania sportu. Resztę życia spędził w Lublinie, pracując i udzielając się w Towarzystwie Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. W chwili śmierci był najstarszym Lwowiakiem na Lubelszczyźnie. We wszystkich środowiskach (sportowym, drukarskim i lwowskim) był szanowanym nestorem i cenioną skarbnicą wspomnień.
Odszedł 30 czerwca 2015 w wieku 99 lat. Zmarł Lublinie i został pochowany na cmentarzu przy ul. Lipowej.
Wszystkich, którzy mają jeszcze w swojej pamięci Pana Adama Michalewskiego uprzejmie proszę o kontakt ze mną, aby uzupełnić informacje na temat mojego dziadka. Te, którymi dysponuje pochodzą bowiem głównie z opowieści mojej babci (ta zaś niezbyt interesowała się sportem…).