Redakcja LCDHS

Tomasz Wójtowicz

15 sierpnia 2013

Tw1Tomasz Grzegorz Wójtowicz — (ur. 22 września 1953 w Lublinie), siatkarz, złoty medalista Mistrzostw Świata (1974) i igrzysk olimpijskich (1976), zdobywca PEMK, nominowany do grona najlepszych „8” siatkarzy świata i amerykańskiej galerii siatkarskich sław Volleyball Hall of Fame.

Kariera sportowa

Zawodnik MKS Lublin i AZS Lublin, Avii Świdnik oraz Legii Warszawa (łącznie 1968–1982). Był wicemistrzem Europy juniorów z Hiszpanii (1972) i brązowym medalistą ME w holenderskim Voorburgu (1973).

Dwukrotnie zdobył tytuł Mistrza Polski 1982, 1983 i Wicemistrza Polski 1981 z Legią Warszawa. Był trzykrotnym brązowym medalistą Mistrzostw Polski: 1976 (Avia Świdnik) i 1978, 1980 (Legia Warszawa). W jego klubowych osiągnięciach jest także Klubowy Puchar Europy Siatkarzy, jako owoc ośmioletnich występów we Włoszech, w Santalu Parma (1985).

W barwach narodowych rozegrał 325 spotkań (1973–1984), zdobywając m.in.: tytuł mistrza świata w Meksyku (1974) i dwukrotnie miejsce w finałach MŚ 1978 w Rzymie (8 miejsce)
i 1982 w Buenos Aires (6 miejsce) oraz cztery srebrne medale w ME w Belgradzie (1975), Helsinkach (1977), Paryżu (1979) i Berlinie (1983, najlepszy atakujący). Trzy razy uczestniczył w rozgrywkach Pucharu Świata: w Pradze (1973) – 2 miejsce, w Tokio (1977) – 4 miejsce i ponownie w Tokio (1981) – 4 miejsce. Dwukrotnie występował na igrzyskach olimpijskich: w Montrealu (1976 – złoty medal) i Moskwie (1980 – 4. miejsce).

Po Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie wyjechał do Włoch, gdzie przez 8 lat występował w zespołach w Modenie, Parmie (z Santal Parma zdobył PEMK 1985), Ferrarze i Città di Castello.

—————————————————————————————————————–

Po zakończeniu kariery

Tomasz Wójtowicz został nominowany do nagrody dla siatkarza stulecia w wielkim plebiscycie organizowanym przez FIVB (na siatkarza stulecia wybrano wtedy Amerykanina Karcha Kiraly’ego). W 2002, jako pierwszy Polak, trafił do siatkarskiej Galerii Sław mieszczącej się w Holyoke.

Zasłużony Mistrz Sportu był odznaczony dwukrotnie złotym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe. Dwukrotnie w latach 1974/75 i 1982/83 wybrano go siatkarzem sezonu w plebiscycie „Przeglądu Sportowego”. Komentuje także w telewizji Polsat mecze siatkarskie.

—————————————————————————————————————-

Polityka

Bez powodzenia kandydował do Parlamentu Europejskiego w 2004 z listy Inicjatywy dla Polski oraz do Sejmu w 2005 z listy Prawa i Sprawiedliwości. W 2005 był członkiem Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.

————————————————————————————————————————

Siatkarska sekcja Avii Świdnik powstała w pierwszych miesiącach 1952 roku. W kronice klubowej, wydanej w 1985 r., można przeczytać o jej początkach: „Siatkarskie zawody organizowano na lotnisku i w parku, ale wkrótce siatkarze doczekali się swojego obiektu na klubowych kortach”. Pół wieku temu, chyba nikt nie spodziewał się, że będzie to najbardziej zasłużona sekcja dla fabrycznego klubu. Bez wątpienia najwybitniejszym świdnickim siatkarzem jest Tomasz Wójtowicz. Mistrz świata, mistrz olimpijski, przez 12 lat reprezentujący barwy kadry narodowej seniorów. Człowiek, którego można uznać za prekursora gry w siatkówkę na świecie.

To właśnie on, jako pierwszy zawodnik na naszym globie, zaczął atakować z drugiej linii. Gracz niezwykle wszechstronny, obdarzony bardzo dobrymi warunkami fizycznymi,
a co najważniejsze, niesamowicie odporny psychicznie. Mówiąc potocznie i zarazem żartobliwie, nie kto inny, tylko Tomasz Wójtowicz uczył swego czasu grać Włochów w siatkówkę, gdzie występował przez osiem lat. Sam, oceniając swoje niekonwencjonalne umiejętności, mówi: „Dla mnie to była łatwizna”.

Wychowanek MKS AZS Lublin, trafił do świdnickiej Avii w sezonie 1972/73 roku
i występował w niej do roku 1978. Do reprezentacji Polski trafił jako niespełna dwudziestolatek. W 1974 r. w Meksyku wywalczył z nią tytuł mistrza świata, a dwa lata później podczas olimpiady w Montrealu był bohaterem meczu o złoty medal z ZSRR.

To właśnie dzięki skutecznym atakom Tomasza Wójtowicza polska drużyna zdobyła mistrzowski tytuł. Ma na swym koncie także cztery tytuły wicemistrza Europy. To Wójtowicz oraz inny niezwykle zasłużony dla naszego klubu zawodnik, Lech Łasko, tworzyli wówczas reprezentacyjną parę, która na codzień grała w pierwszoligowej Avii. W sezonie 1975/76 świdnicki zespół znalazł się na trzecim miejscu wśród najlepszych drużyn w naszym kraju. Gdy wydawało się, że w kolejnym sezonie nic nie jest w stanie przeszkodzić siatkarzom Avii w sięgnięciu po krajowy prymat, społeczeństwem świdnickim wstrząsnęła wiadomość o tragicznym wypadku drogowym, w którym śmierć poniosło dwóch zawodników pierwszej drużyny, a jeden z nich na zawsze wyeliminowany został ze sportu. „Myślę, że gdyby nie doszło do tego nieszczęścia, to zdobylibyśmy wówczas tytuł mistrzowski” — wspomina dziś Tomasz Wójtowicz — „Na pewno dłużej też występowałbym w Avii, a nasz zespół przez kilka kolejnych lat byłby w ścisłej krajowej czołówce”.

Warto wspomnieć, że z drużyną Avii byli także związani Kazimierz i Wojciech Wójtowiczowie, a więc ojciec i brat naszego mistrza. Jak wspomina nasz bohater,
to właśnie tata „zaraził” go siatkówką, bo jak sam twierdzi, „próbował niegdyś różnych sportów i, mówiąc szczerze, w każdym z nich był dobry”. Zapytany, czy grając w Avii w latach 1972/78, był wówczas w życiowej formie, odpowiada: „Sądząc po złotych medalach na pewno tak. Czuję wielki sentyment do tego klubu i miasta. To właśnie tu rozpoczęła się moja przygoda z wielkim sportem”.

O tzw. „klanie Wójtowiczów” mówi: „Zespół miał z nas pożytek. Rzadko zdarza się także, aby trzy osoby z najbliższej rodziny były w tym samym czasie związane z tą samą drużyną. Poza tym zawsze dostawaliśmy z bratem „więcej w kość”, aby nie było jakichkolwiek podejrzeń o forowaniu swoich synów”.

Na jesieni ubiegłego roku Tomasz Wójtowicz obchodził 50 urodziny. Z tej okazji do Lublina przyjechało wielu znakomitych gości, a wśród nich koledzy ze „złotej drużyny”. Na salę bankietową wjechał kilkupiętrowy tort, a jubilat dostał wiele pamiątek i prezentów.
Sam mówi, że zamierza żyć sto lat. Pozwoli to mu nadal obserwować i kontrolować poczynania naszej reprezentacji. Nadal jednak z wielką niecierpliwością czeka na jej sukcesy. Zapytany, czy widzi w naszym kraju godnego siebie następcę, odpowiada, że nie.
I z całą pewnością nie ma w tym nawet nuty zarozumiałości, bo Wójtowicz to człowiek legenda, który przeszedł nie tylko do historii polskiego, ale i światowego sportu.
Świadczy o tym nominacja do tytułu najlepszego siatkarza XX wieku na świecie w plebiscycie Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (2000 r.). Do tego tytułu kandydowało 36 zawodników z 17 państw. Przedstawiciele jury w Lozannie oraz internauci na całym świecie, wybrali ósemkę najlepszych siatkarzy, wśród których znalazł się Tomasz Wójtowicz. „Była to dla mnie wielka radość i wielkie wyróżnienie. Jako jedyny Polak dostąpiłem tego zaszczytu” — komentuje dziś nasz mistrz. „O plebiscycie dowiedziałem się od znajomych. Z racji ograniczonego wówczas dostępu Polaków do Internetu nie liczyłem na tak świetny rezultat. Pomogły mi chyba lata spędzone na włoskich parkietach. Fakt, iż to mnie wybrano, jest zasługą całej drużyny oraz ś.p. trenera Huberta Wagnera.” Nie było to jedyne wielkie wyróżnienie dla naszego wspaniałego siatkarza. W USA ma swoje popiersie w muzeum, które stanowi historię światowej siatkówki, a w Miliczu pod Wrocławiem w Galerii Gwiazd Polskiej Siatkówki, odciśniętą dłoń w brązie.

Od pięciu lat Wójtowicz jest właścicielem restauracji „Piwnica pod Fortuną”, która mieści się na lubelskiej Starówce, natomiast na jesieni ubiegłego roku na ekrany kin wszedł film „Zmruż oczy” w reżyserii Andrzeja Jakimowskiego, w którym zagrał jedną z ról. „Reżyser szukał dużego faceta i padło na mnie” – opowiada Wójtowicz. „Był to epizod. Chciałem
po prostu zobaczyć, jak wygląda kręcenie filmu od kulis”. Warto nadmienić, że to właśnie w „Zmruż oczy” Tomasz Wójtowicz miał „przytrzeć nosa” Zbigniewowi Zamachowskiemu. Mając w pamięci wzrost obu panów, nie trudno wyobrazić sobie, jak to mogło śmiesznie wyglądać.

Kiedyś pasją naszego siatkarskiego mistrza była jazda konno. Teraz z powodu braku wolnego czasu, zrezygnował z tej formy rekreacji. Tajemniczo twierdzi jednak, że być może jeszcze w tym roku pojawi się nowa pasja, której nie chce zdradzać, aby nie zapeszyć. Zapytany, dlaczego teraz nie można go zobaczyć na meczach Avii, odpowiada: „Nie chcę się lansować. Śledzę jednak wyniki świdnickiej drużyny i trzymam za nią mocno kciuki. Świdnik zawsze będzie mi się bardzo mile kojarzył”.

źródło

 

Zobacz także: